Premiera baletowego tryptyku (Pastor, van Manen, Goecke) w Národním Divadle
Tekst: Elżbieta Pastecka
Kolejna tegoroczna – po majowej premierze Sylfidy (vide poprzedni numer „Tańca”) – premiera Czeskiego Baletu Narodowego (5.10.) potwierdza, że ten charakteryzujący się atrakcyjną różnorodnością repertuaru tudzież niewiarygodną perfekcją wykonawczą zespół należy do światowej czołówki. Tym razem, poza dziełem klasyka Hansa van Manena, po raz pierwszy wystawiono choreografie Krzysztofa Pastora i Marca Goeckego, tworząc pełne pasji i energii widowisko. Trzy odmiennej stylistyki dzieła, które łączy dziedzictwo unikalnej estetyki Szkoły Holenderskiej, zdumiewają widza twórczym polorem, dogłębnym metaforycznym przekazem oraz „dźwięcznością” ruchu – owymi tytułowymi wibracjami niesionymi przez muzykę wybitnych kompozytorów, stanowiącą inspirację dla stworzenia tych dzieł.
Tryptyk rozpoczyna przejmujące dzieło Krzysztofa Pastora, znane polskiej publiczności z premiery w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej (listopad 2012), Moving Rooms. Ten porywający ekspresją tańca i niezwykle oryginalną grą świateł do muzyki Alfreda Schnittke i Henryka Góreckiego balet został zrealizowany dla Holenderskiego Baletu Narodowego w 2008 roku i z miejsca odniósł niebywały sukces. Również praska publiczność przyjęła dzieło entuzjastycznie. Jedenastka tancerzy (pięciu mężczyzn i sześć kobiet) „uwięzionych” każdy w swoim kwadracie światła wyzwala się z ograniczającej ich klaustrofobicznej przestrzeni, poszukując wzajemnej uwagi i adoracji za cenę wyzbycia się własnego indywidualizmu – możliwego do zaistnienia wyłącznie w warunkach samotności. W utworze Pastora przestrzeń jawi się metaforą niemożności dokonania przez człowieka wyboru między wrodzonym indywidualizmem a instynktem stadnym; między ograniczeniem a wolnością decydowania o swoim losie (miejscu do życia, partnerstwie, uczuciach).
Część środkowa tryptyku Frank Bridge Variations to dzieło legendarnego (obecnego na praskiej premierze mimo ukończenia 90 lat!) Hansa van Manena, zrealizowane w 2005 roku dla Holenderskiego Baletu Narodowego do utworu Benjamina Brittena Variations on a Theme of Frank Bridge, zadedykowane jego nauczycielowi, angielskiemu skrzypkowi i kompozytorowi. Nastrojową choreografię na pięć par charakteryzuje właściwa dla twórczości van Manena wysublimowana prostota i wrażliwość muzyczna. Uwaga widza skupia się na swoistym porozumieniu między tańczącymi, którzy uważnie patrzą sobie nawzajem w oczy (a nie w kierunku widowni), co wzmacnia dramatyczne napięcie ich występu. Pełen subtelnej zmysłowości taniec pięciu par ustępuje na kilka chwil miejsca dwóm solowym popisom tancerzy, z których pierwszego rozsadza duma i buńczuczność, drugi zaś zwija się z wściekłości – ot, dwa oblicza ludzkiego losu. Spektakl kończy scena zgrupowanego zespołu zmierzającego w zwolnionym tempie przez scenę w nieokreślonym celu do dźwięków kończącego utwór Brittena Marsza Żałobnego. Poruszająca, sugestywna metafora odchodzenia w inny wymiar… oraz wyciszenie między pełnym pasji utworem Pastora a gwałtownym wybuchem emocji będących udziałem trzeciego z premierowych dzieł…
…czyli Fly Paper Bird zrealizowanego przez niemieckiego choreografa Marco Goeckego do muzyki Gustawa Mahlera dla Państwowego Baletu Wiedeńskiego (Wiener Staatsballet) w 2021 roku. Obok wykorzystanych w choreografii części II i IV 5 Symfonii Mahlera inspiracją dla tego niesamowitego dzieła był (recytowany przez tancerkę między obiema częściami Symfonii) wiersz austriackiej poetki Ingeborg Bachmann pt. My Bird (Mój ptak), w którym ptakiem jest sowa będąca dla poetki alegorią słowa. Słowa, które – potraktowane z kolei przez Goeckego jako alegoria ruchu – z tak niezwykłą mocą podziałały na choreografa, że poskutkowały stworzeniem szalonej scenicznej wizji na jedenastkę tancerzy. Tu nie sposób nie pokusić się o porównanie ich niewiarygodnych wprost wyczynów w utworze Goeckego z wykonawczą perfekcją, jaką prezentują w balecie Sylfida, choć obie techniki pozostają w totalnym kontrapunkcie: tym czym dla Augusta Bournonville’a były nogi tańczących, tym dla Goeckego… jest tułów, który (wraz z rękami) pozostaje głównym instrumentem jego choreografii. Utwór ogląda się z niedowierzaniem: tułów i napędzane przez niego barki, ramiona, dłonie, palce (!) tancerzy przesuwają się i obracają we wszystkich możliwych kierunkach; skręcają, kurczą, prostują, tną powietrze, drgają, wirują, wibrują – a wszystko to w zawrotnej prędkości, za którą nie nadąża wzrok. Utwór rozpoczyna ekspresyjny solowy popis tancerza (na premierze Paul Irmatov), po czym wykonawczy amok staje się udziałem całego zespołu wstrząsanego wibracjami dźwięku. W części II, słynnym Adagietto, dostrzec można kilkunastosekundowy „cytat” choreografii Maurice’a Béjarta stworzonej do tego utworu dla Jorge Donna: tancerz siedzi na ziemi ze zgiętymi w kolanach nogami, obracając tułów wokół osi, muskając podłogę czubkami stóp – sugestywne nawiązanie do przeszłości baletowej sztuki. Po tym następuje zespołowy rytuał szaleńczego obłędu, w którym ruchy tańczących zlewają się w jedną całość z dźwiękami Mahlerowskiej muzyki. Wstrząsy ciał tancerzy wykrzykują równie wstrząsający przekaz: niemożność pogodzenia się z dramatem ludzkiego bytu skazanego na nieubłagany upływ czasu; bytu nękanego nieustanną, dewastującą świat agresją – bez szans na wyczekiwane od wieków zbawienie…
Spektakl z gatunku mistycznych – chciałoby się oglądać go w nieskończoność…
Tekst wydany w numerze 3.2023 TAŃCA.
Numer 3.2023 dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.
Data publikacji: 30.11.2023